Tu się wszystko zaczęło. Areną naszej pierwszej fotowyprawy, dokładnie cztery lata temu, było południowe Maroko. Dwa lata temu wróciliśmy, tylko dalej na zachód, nad Atlantyk. Teraz będziemy nad Atlantykiem (trochę), na północy, w dzikich górach Rif, gdzie o haszysz łatwiej niż o chleb, a potem przez cały kraj przejedziemy na Saharę, żeby wytarzać się w pomarańczowym piasku, który o zachodzie słońca wygląda jak milion dolarów, albo i lepiej. Tradycyjnie akcję zakończymy w Marrakeszu, bo gdzieżby indziej. W tym magicznym mieście wszystko jest możliwe, szczególnie po zmroku na Dżemaa el-Fna i w jego okolicach…
Tyle pięknych kadrów, tyle pięknych wspomnień. Jak tu nie kochać Maroka? Yalla!