Kategorie
Aktualności

Podwójne góry

Dziś jako zdjęcie dnia świeżynka z ostatniej fotowyprawy w Dachstein i Dolomity. Jezioro Misurina w tych drugich słynie z dość kapryśnej pogody – często jest tu pochmurno i mało co widać. My mieliśmy szczęście, najpierw w postaci delikatnego światła na szczytach, a potem odbić tych ostatnich w spokojnej wodzie. Na spokojną wodę trzeba było jednak poczekać: przez długi czas wiał wiatr i nic się nie odbijało. Na szczęście okolice zachodu słońca zwykle oznaczają flautę: powietrze się uspokaja, a woda zamienia w lustro.

Jeszcze kilka słów o samej kompozycji: na kursach fotografii można usłyszeć, że kadr centralny jest be i że trzeba poszukiwać mocnych punktów, spiral, esek i tym podobnych formacji. Wszystko to prawda, ale odbicie w wodzie stanowi wyjątek. A kiedy w wodzie odbijają się góry to już sama radość.

Zdjęcie powyżej wygląda tak jak widziałem to miejsce, a poniżej wersja “modna” z czarnym niebem:

Kategorie
Aktualności

Zamek we mgle

Mgła największym przyjacielem fotografa jest. Wiadomo to od dawna. Dlatego wstajemy rano, kiedy inni przewracają się z boku na bok, i maszerujemy na z góry upatrzoną miejscówkę.

Z rzadka mgły pojawiają się też wieczorem. Takie szczęście mieliśmy podczas fotowyprawy do Wachau jesienią ubiegłego roku. Ruiny zamku Aggstein są niezwykle efektowne w każdych warunkach, a my dostaliśmy bonus w postaci przewijających się u ich podnóża mgiełek (i nie tylko podnóża – momentami był cały zasłonięty). Niżej, nad Dunajem, winnice przybrały piękny, żółty kolor liści. W czasie tego wyjazdu nasze migawki miały co robić…

Kategorie
Aktualności

No sun, no problem…

Dzisiejsze zdjęcie dnia pochodzi z niedawnego fotoweekendu w Parku Mużakowskim. Właściwie w okolicach parku, a jeszcze właściwiej – w geoparku. Jest tu jedno z największych na świecie pojezierzy antropogenicznych, czyli takich, które nie powstałyby bez działalności człowieka. Jeziora to nic innego jak dawne wyrobiska kopalni węgla brunatnego i żwirowni, które zostały odzyskane przez przyrodę. Zróżnicowany skład chemiczny sprawia, że woda przybiera zaskakujące kolory, na przykład intensywnie czerwony. Przykład powyżej. Zdjęcie powstało w czasie pochmurnej pogody – i całe szczęście, bo słońce w środku dnia oznaczałoby trudne do opanowania kontrasty. Co innego rano i wieczorem – wtedy Światło jest po naszej stronie…

Kategorie
Aktualności

Król skarpy

Dzisiejsze zdjęcie dnia jest bardziej sytuacyjne niż krajobrazowe. Horseshoe Bend to jeden z najpopularniejszych punktów widokowych w USA – i jeden z najbardziej obleganych, szczególnie w okolicach zachodu słońca. Zdjęcia robi się z krawędzi pionowej przepaści, a zabezpieczone jest tylko jedno miejsce. W innych osobnicy ze statywami i bez (czyli większość) tłoczą się, walcząc o jak najlepszy kadr. Aż dziw, że co wieczór ktoś nie spada, popchnięty przez konkurencję.

Tym razem jednak było trochę inaczej. Fotografowie, owszem, ćwiczyli przepychanki, ale nagle przestali. Co więcej, w wyraźnym pośpiechu wycofali się, jakby nagle odechciało im się robić zdjęcia. Przyczyna szybko się objawiła, a raczej… przypełzła. W postaci grzechotnika. Nie jakiegoś specjalnie dużego, ale wystarczył. Dostojnie przedefilował przed lekko zszokowaną publicznością, nie zwracając na nią najmniejszej uwagi. Nie był nawet agresywny (agresywność jeden ;), o czym świadczy fakt, iż powyższe zdjęcie wykonałem szerokim kątem. Kiedy zniknął, towarzystwo – z lekką nieśmiałością – powróciło nad skarpę.

Kategorie
Aktualności

Indianka patrzy na piasek

Postanowiłem trochę zmienić formułę wpisów. Będzie mniej pisania, a więcej zdjęć. Niniejszym postem inauguruję cykl “Zdjęć dnia”. Człon “dnia” nie oznacza, że będą się pojawiać codziennie, ale na tyle często, że warto tu zaglądać. Numer jeden to słynny Kanion Antylopy (Dolny), który odwiedziliśmy podczas wiosennej fotowyprawy do USA. Było śmiesznie, bo tego dnia wiał wiatr i z góry nawiewało sporo piachu: do tego stopnia, że między zdjęciami trzeba było chować sprzęt za pazuchą, a po wyjściu musieliśmy wrócić do hotelu umyć głowy.

Lecący piasek widać na zdjęciu, a po prawej… czy tylko ja widzę twarz Indianki (o dość neandertalskich rysach), która przyciska sobie palec do ust w odwiecznym geście: “psssst”?

BTW: pojawiły się trzy nowe galeryjki: Maroko, Gruzja i Rudawy Janowickie. Zapraszam do oglądania.

Kategorie
Aktualności

Gran Canaria w galeryjkach

Dawno mnie tu nie było, bo sporo się u mnie dzieje. W październiku miałem trzy wspaniałe wyjazdy fotograficzne, a w międzyczasie piszę trzy przewodniki naraz… W listopadzie wybieramy się do Maroka, a do boksów startowych przymierza się już Gran Canaria (14–21 stycznia). Na ten wyjazd są jeszcze miejsca, o co w okresie podróżniczego odbicia po covidzie wcale nie jest łatwo. I właśnie z zeszłorocznej Gran Canarii przygotowałem galeryjkę zdjęć, które można zobaczyć tutaj. To chyba najbardziej zróżnicowana wyspa Makronezji i wyjątkowo przyjemna do podróżowania. No i cieplutka, a nie ma nic przyjemniejszego, niż ucieczka od zimy w środku stycznia 🙂

Jeśli chcesz się z nami wybrać, zajrzyj tutaj.

Kategorie
Aktualności

Z wizytą u gladiatora

Toskańskie pejzaże dawniej uwieczniali malarze, a dzisiaj fotografowie (choć tych pierwszych nadal można tu spotkać). W tyle nie chcieli zostać filmowcy, którzy również popełnili tu sporo dzieł. Do bardziej znanych należy Gladiator Ridleya Scotta (2000 r.). Kręcono go w kilku miejscach, a najbardziej znane jest to, w którym gladiator już… nie żyje. Po śmierci trafia do czegoś w rodzaju nieba, gdzie przez pola wędruje ku swoim najbliższym. I właśnie o te pola chodzi. Wysadzana (dość skromnie w tym przypadku) cyprysami droga wije się ku zabudowaniom, a dzięki pagórkowatej okolicy można znaleźć sporo miejsc do jej fotografowania.

Kategorie
Aktualności

Trzysta procent zorzy

Trzysta? Nie za dużo? No to policzmy. Zorze mieliśmy na każdej naszej fotoekspedycji (pierwsze sto procent). Zawsze trafiałem na aurorę na Senji (druga setka). A podczas właśnie zakończonej wyprawy do dyspozycji mieliśmy sześć nocy i zorza była… sześć razy. Bingo! Trzysta procent normy. Oczywiście zorza zorzy nierówna. Raz była to gruba zielona krecha na niebie, raz zobaczyła ją tylko jedna osoba, ale przez większość nocnych plenerów sporo się działo. Do tego stopnia, że zapominaliśmy o zimnie. Zresztą co to za zimno: od zera do minus kilku stopni i to w nocy. Prąd Zatokowy robi swoje i mocno ociepla wybrzeża północnej Norwegii.

Oczywiście to nie jest tak, że idziemy na plener i od razu świeci zielone światło (chociaż takie sytuacje mieliśmy i to całkiem często). Czasem trzeba poczekać. A jeżeli jest się w fajnym miejscu i do tego świeci Księżyc (od zawsze mówię, że to największy przyjaciel zorzowej fotografii) to można pofocić i bez zieleni.

Kategorie
Aktualności

U-boot w mglistej zatoce

Kanary dość jednoznacznie kojarzą się z plażowaniem, drinkowaniem, „olinkluziwem” i ogólnie beztroskimi wakacjami. Skojarzenia z rewelacyjnymi plenerami fotograficznymi są – o dziwo – raczej mało popularne – i bardzo dobrze, bo ma się je tylko dla siebie.

Gran Canaria to najbardziej urozmaicona wyspa archipelagu – można tu spędzić tydzień i każdego dnia fotografować coś innego: od kamienistych plaż i wydm wyglądających jak na pustyni, przez mikrokaniony, po monumentalne górskie panoramy.

Niedawno właśnie miałem przyjemność spędzić tu tydzień z grupą fotograficznych zapaleńców. Na ostatni plener ostatniego dnia wybrałem bardzo fajny punkt widokowy Mirador de Degollada. Kiedy podjeżdżaliśmy tu z Tejedy, światło może nie było at its best, ale mgiełki w tle coś tam rokowały:

Kategorie
Aktualności

Ostoja Daniela i jeleni

Prowadząc wyjazdy fotograficzne lubię – w miarę możliwości – wyjść czasem poza program i zrobić coś więcej. „W miarę możliwości” oznacza na przykład sytuację kiedy sam prowadzę pojazd i nie muszę negocjować z lokalnym kierowcą. Tak było ostatnio w Szkocji, gdzie miałem przyjemność pomykać „mafijnym” Fordem Tourneo po wąskich asfalcikach i ciasnych zakrętach („mafijność” polegała na tym, że siedzenia z tyłu były skierowane przodem do siebie i można było prowadzić szemrane negocjacje albo grać w pokera – co prawda na plecakach, bo stolika jednak nie było).

Kategorie
Aktualności

Noc z entem

Późne lato to tradycyjna zabawa z perseidami. Spadające meteory (i niebo w ogóle) najlepiej jest fotografować w jak największej ciemności i z czymś o wyraźnym kształcie na pierwszym planie. Czyli na przykład wśród dębów rogalińskich.

Tak też zrobiliśmy podczas naszego sierpniowego fotoweekendu. Do dyspozycji mieliśmy dwie noce. Pierwsza była humorzasto-chmurzasta, za to druga nie zawiodła.

Najpierw był zachód słońca, podczas którego z Warty wynurzył się krokodyl i podpełzł do dębów:

Kategorie
Aktualności

Alpy za miedzą

Chcesz wybrać się w Alpy, a nie masz ochoty długo kręcić kółkiem? Jedź w Dachstein – to raptem dwie godziny jazdy na południowy zachód od czeskiej granicy. Znajdziesz tu prawie trzytysięczne szczyty, lodowiec z prawdziwego zdarzenia, gigantyczne jaskinie, dziki płaskowyż, na który nie zapuszczają się nawet lokalni przewodnicy i oczywiście mnóstwo pięknych widoków. Właśnie dla tych ostatnich tam przyjechaliśmy. Podczas naszej „dwualpejskiej” fotowyprawy (Dolomity plus Dachstein) austriackie pasmo było tym drugim – dotarliśmy tu więc od południa.

Żeby urozmaicić przejazd, wymyśliłem, że możemy pokonać słynną Grossglockner Hochalpenstrasse. Nasz bus dzielnie przemierzał górskie serpentyny, łapiąc „oddech” na postojach, na których podziwialiśmy wspaniałe widoki.