… i oczywiście Rycerza Smętnego Oblicza, który go dosiadał. Zwykle nie odwiedzam miejsc związanych z dziełami literackimi (nawet jeśli te dzieła robią na mnie wrażenie), chyba że mam ku temu powody. Dobrym powodem do wcielenia się w rolę tropiciela śladów Don Kichota są wzgórza z wiatrakami, wyrastające między Madrytem a Andaluzją. Oczywiście nie miałem zamiaru kruszyć o nie kopii, ani nawet statywu – na ogół nie wyzywam na pojedynek zawodników kilkanaście razy większych ode mnie, poza tym wiatraki miały liczebną przewagę 😉
Nie miały jednak nic przeciwko temu, żeby zrobić im kilka zdjęć:
Może nawet im się podobało – w końcu kto nie chciałby pozować na tle tak wybarwionego nieba:
Kiedy zrobiło się już prawie zupełnie ciemno, przyszła pora na zabawę z długimi czasami ekspozycji:
Rzędy wiatraków na wzgórzach to kwintesencja hiszpańskiego krajobrazu. Mocne kształty, dalekie panoramy – sama radość. Coś mi się wydaje, że jeszcze tam wrócę…
6 odpowiedzi na “Śladami Rosynanta”
Lubię tą stronę zdjęcia i komentarze fantastyczni ludzie tworzą to wszystko…
To może kiedyś się skusisz na jakiś wyjazd…
Też mi się podobają. Tak trzymaj!
Dziękować 🙂
Czcigodne fotografie Waść popełniłeś! 🙂
Dziękuję Waszmości 🙂