Ta podróż była dla mnie jak pielgrzymka. O Gruzińskiej Drodze Wojennej (co za nazwa!) wiele się naczytałem planując dotarcie do słynnej cerkwi Cminda Sabema, wysoko w górach Kaukazu, u stóp białej piramidy Kazbeka (5047 m n.p.m.). To jeden z najsłynniejszych punktów widokowych w tej części świata, prawdziwa ikona Gruzji. I oto tu jestem – pełen obaw, bo mam tylko jeden dzień i nie wiem czy jutro będzie cokolwiek widać.
W środku nocy budzi mnie szum. Leje jak z cebra – jak to w górach. Nad ranem nadal leje, a moje myśli stają się mokre i czarne (nie wiem co bardziej). Przypomina mi się Indianin Zachmurzona Twarz.
O świcie już nie leje, chociaż ołowiane niebo nie napawa optymizmem. Wsiadam do Samanda, próbując rozwiązać kwadraturę koła: zjechać tyłem z górki tak żeby nie rozwalić ściany i żeby silnik nie zdechł (zimne Samandy zawsze zdychają). Udaje się w dwóch trzecich: zjeżdżam, ściana cała, silnik prrrt-pffff. W końcu odpala i ruszamy pod górę – najpierw samochodem, potem pieszo przez las. Niebo bez zmian. Wychodzimy na słynną polanę z kościołem. Na wschodzie nad górami widzę podłużną dziurę w chmurach: jest szansa, że wylezie słońce! Rozkładam statyw, ustawiam aparat i zastygam jak pająk na czatach (a zimno jak diabli i wieje).
W końcu – jeeeest! Czuję się jak po golu Lewandowskiego z Grecją. Klara lokuje się w dziurze i strzela świetlistymi laserami w brązowe zbocza:
Widoki są rewelacyjne i co chwilę się zmieniają:
Sam Kazbek pojawia się tylko częściowo, ale to nic. Gdyby wyszedł cały, miałbym takie zdjęcie jak tysiąc innych:
Kapitalnie w tym świetle wygląda las. Do tego stopnia, że muszę zmniejszyć saturację na zdjęciu, żeby naturalnie wyglądało:
Teraz pędem do Cminda Sameby, bo słońce zaczyna uciekać z dziury:
Zrobiłem jeszcze kilka zdjęć i było po sprawie. Chmury zakryły całe niebo i zaczęło lać – nie tylko w górach, ale i po zjeździe: brzydka pogoda ścigała nas aż do Gori.
Ciekawe jak będzie w czerwcu 🙂
11 odpowiedzi na “Nirwana w sanktuarium”
Super zdjęcia, szczególnie 1, jak by przedstawiało wejście do innego swiata
No nie wiem, czy publikacja takich zdjęć to dobry pomysł. A jak będą reklamacje? 😉
Do reklamacji trzeba będzie pobrać specjalny formularz. Nikomu się nie będzie chciało 😉
Czy masz na myśli, że formularz pobiera się w Wyższej Instancji?
O, to to 🙂
I jeszcze jak by kto wolał zimowa panorama Kazbeka
No ja myślę że będzie lepiej. Tzn że będzie ciekawe światło. A deszczu to nam nie trzeba 🙂
Ale może być po deszczu. Wtedy jest czyste powietrze. Arek, pamiętaj, że zamykamy się w wieży na noc, więc lepiej żeby nie padało 🙂
Witam
Enigmatycznie nazwana Gruzińska Droga Wojenna to 208 km pięknej krajobrazowo drogi biegnącej w poprzek Gór Kaukaz. Swój bieg zaczyna w Tbilisi pod dworcem Didube (w Gruzji) i ciągnie się nie przerwanie aż do Władykaukazu (w Osetii Północnej). W najwyższym punkcie czyli Przełęczy Krzyżowej wznosi się aż na wysokość 2379 m n.p.m.
Gruzińską Drogę Wojenną można przejechać rejsową marszrutką z dworca Didube w Tbilisi do miasta Kazbegi. Marszrutki kursują dwa razy dziennie (o 10:00 i 13:00) a bilet kosztuje 9 lari w jedną stronę. W przeciwnym kierunku marszrutki wyruszają z głownego placu w Kazbegi (15:00 i 17:00). Podróż mikrobusem zajmuje około 3 godzin. Jeszcze taniej, lecz przynajmniej dwa razy dłużej można dotrzeć do Kazbegi autobusem. Minusem publicznej komunikacji jest ograniczenie się do „widoków przez szybę”. Aby móc zatrzymywać się często i na dłużej należy wynająć na tym samym dworcu kierowcę z samochodem (taksówkę), co oczywiście kosztuje odpowiednio drożej. Można a nawet należy się targować, lecz dobrze jest od razu sprecyzować oczekiwania (np. częste postoje w celu robienia zdjęć oraz zwiedzania) i ustalić cenę. Ze względu na zły stan nawierzchni oraz spory ruch samochodów ciężarowych (w okresach funkcjonowania przejścia) Droga Wojenna stanowi duże wyzwanie dla kierowcy o małym doświadczeniu w warunkach górskich. Kolejną zmorą jest ignorancja przepisów ruchu drogowego przez tutejszych kierowców.
Dla chętnych, można obejrzeć film i kilka zdjęć autorstwa Pana Marka Wożniaka
Wszystkim którym przypadną do gustu takie klimaty, serdecznie zapraszam wraz z organizatorami na czerwcową wyprawę do Gruzji.
Pogoda na tym filmie przednia. A kierowca bez wątpienia Gruzin. Ja na tym nieasfaltowym odcinku jechałem maksymalnie dwudziestką. Jeśli chodzi o marszrutki z/do Tbilisi to jest ich o wiele więcej niż dwie (jeżdżą co godzinę) 😉