Warto jeździć na fotowyprawy – nie tylko z powodu unikatowych możliwości fotograficznych, ale też dlatego, że można spotkać ciekawych ludzi. Niektórzy nawet w chwili słabości zapraszają do siebie do domu i potem głupio im odmówić. Mnie na ten przykład zaprosił Arek – obiecujący beskidzki fotograf młodego pokolenia Oczywiście skorzystałem i to w większym gronie. Dzięki temu mogłem podziwiać pełen kwiatów ogród w śródgórskiej dolinie i taras widokowy o wielkości boiska do piłki ręcznej. Było bardzo miło – tak bardzo, że upadł plan nocnego wyjścia na Babią (powiedzmy, że przeszkodziła straaaaszna burza) i fotografowania gwiazd z Równicy (powiedzmy, że przeszkodził księżyc).
Na szczęście w czasie rekonesansu na Równicy trafiłem na niezły zachód słońca:
Problemem był brak pierwszego planu, ale w sukurs przyszedł mi syn, który zbudował kamienną „świątynię”:
Następnego dnia rano wjechaliśmy i weszliśmy na Czantorię, której kopułę szczytową pokrywała kapitalna mgła (na pierwszym zdjęciu budowniczy świątyni):
Jeszcze tego samego dnia weszliśmy na Baranią Górę, co było lekką przesadą. O ile starsza córka przeżyła wejście bez większych emocji, o tyle budowniczy pod szczytem chciał mnie zamordować.
Na Baraniej nie było zbyt zdjęciowo, czego nie da się powiedzieć o wschodzie słońca na Ochodzitej w Koniakowie. Pojechaliśmy tam skoro świt. Arek kierował po góralsku, ale na szczęście nic wcześniej nie jadłem. Zaparkowaliśmy przy wielkiej karczmie, gdzie akurat odbywało się góralskie wesele ze wszystkimi tego przejawami (mordobicie na parkingu). Po wejściu na górę mogliśmy obserwować eleganckie mgiełki w dolinach:
Wschód słońca też był niczego sobie:
Po kilku dniach trzeba było wracać do rzeczywistości. Ale już umówiliśmy się z Arkiem na kolejną próbę nocnego złojenia Babiej. W końcu chyba kiedyś się uda…
5 odpowiedzi na “Korzyści z fotowypraw”
Nie wiem jak długo trwały te “wakacje” ale ze zdjęć wynika, że nie tylko był to czas spędzony na leniuchowaniu. Jeśli lubicie towarzystwo i będziecie się kiedyś wybierać na Babia w nocy dajcie znac, a z przyjemnością się przyłącze. Nie twierdzę, że nie będę przklinac dzien, w którym na taką “wyprawe” się zdecydowałam, ale obiecuję to robić 100 kroków za Wami.
Ps. Piękne zdjęcia!
Dziękuję bardzo i trzymam za słowo
Ale Wy narzekacie na tego Arka. Ciekawe co to za typ “obiecujący beskidzki fotograf młodego pokolenia…” Myslałem że pękne ze śmiechu
“Arek kierował po góralsku”… spróbuj pojechac z nim w Dolomity.. Fajne zdjęcia, już się stęskniłam
W Dolomity mogę z Arkiem jechać jako kierowca. Wtedy on się będzie martwił…