Listopad to świetna pora na odwiedzenie Jordanii. Oczywiście jeżeli jest się fotografem – fotografowie lubią zmienną pogodę i zimne poranki, bo wtedy najwięcej się dzieje i jest najlepsze światło. Zresztą dla plażowiczów to też dobra pora: temperatury nad Morzem Martwym są jak u nas latem.
Dziś mały przekrój jordańskich krajobrazów, z klamrą kompozycyjną w postaci łuku (albo łukiem w postaci klamry, jak kto woli).
W Jordanii tego typu formacji jest całe mnóstwo. Większość stworzyła natura, ale nie wszystkie – przykładem może być antyczny Dżerasz, czyli raj fotografów, gdzie można wszędzie rozstawiać statywy i nikt nie wrzeszczy:
Reszta łuków w dzisiejszym wpisie powstała naturalnie (oprócz jednego). Najbardziej imponujące można znaleźć w Wadi Rum, uważanej za najpiękniejszą pustynię na świecie:
Powyżej skalne okno Kharaz (niestety z ozdobnikiem w postaci beduińskiego namiotu – wcześniej go tu nie było). Poniżej też, tylko z drugiej strony i z innej perspektywy:
Obok znajduje się mniejszy, ale nie mniej malowniczy kamienny most:
—
Te dwa są najbardziej znane, ale to nie wszystkie łuki skalne w tych okolicach. Kiedy przyjechaliśmy tu drugi raz o świcie, postanowiłem zobaczyć jak wygląda wschód słońca „za górką” (Kharaz ma wystawę zachodnią). Wyglądał świetnie, a po kilkuminutowej wspinaczce na skałę znalazłem na niej takie oto cudo:
Wygląda całkiem imponującą, prawda? W rzeczywistości nie zmieściłaby się w nim dwudziestocentymetrowa linijka, a w miejsce, z którego fotografowałem, żadną miarą nie chciał wejść statyw (zbudowałem podpórkę z kamyków).
Skalne łuki są też w Petrze. Przy odpowiednim kadrowaniu nie różnią się niczym od tych na pustyni:
I jeszcze ten jeden, o którym wspominałem, zbudowany przez człowieka (a raczej wyskrobany w miękkiej skale):
Petra to najczęściej odwiedzana atrakcja Jordanii, ale większość turystów dociera do Skarbca (tego z Indiany Jonesa), ewentualnie przejdzie się kawałek dalej dnem doliny. Świat jaskiń (głównie mieszkalnych i grobowych) zaczyna się ciut wyżej, na jej zboczach, i prawie nikt go nie eksploruje. Grota na zdjęciu stanowiła przejście do wyższych partii wzgórza (ten otwór po lewej) – zupełnie jak w jakiejś grze na Xboksie…
Ostatni łuk (trochę naciągany, bo w zasadzie była to dziura) znalazłem nad Morzem Martwym:
Ten zbiornik mokrej soli to największa depresja na Ziemi (poniżej minus czterysta). Spore partie jego brzegów są kamieniste, co już samo w sobie jest fajne. Do tego kamienie oblane są słonym lukrem, a w mikrogrotach tworzą się solne stalaktyty. Do takiej właśnie groty wsadziłem aparat i metodą prób i błędów zrobiłem zdjęcie (moja pancerna lustrzanka nie ma wywijanego wyświetlacza, bo wtedy byłaby mniej pancerna;). Poniżej „mejking of”:
Et voilà!
4 odpowiedzi na “Jordańskie łuki”
No no ,prawdziwe mistrzostwo.
Łatwo o mistrzostwo w takich pięknych miejscach…
No pomysł od czapy, a właściwie spod łuku daszka czapki i nie tylko. Świetne, a grota nad Morzem Martwym kompletnie mnie rozwaliła. Gdybyś nie zdradził w jaki sposób została sfotografowana to bym pomyślał, że faktycznie znalazłeś jaskinię.
Dzięki wielkie. Ja myślę, że takich “jaskiń” jest tam więcej. Ta od zewnątrz wyglądała zupełnie niepozornie. Łatwo byłoby ją ominąć.