Niedawno wróciłem z fotowyprawy na Zakaukazie. Odwiedziliśmy Gruzję i Armenię. Gruzja gościła już na okfoto kilka razy, w tym wpisie skupię się więc na Armenii. Kraj jest mało znany wśród fotografów, co nie zmienia faktu, że warto tu zajrzeć.
Coś dla siebie znajdą miłośnicy klasztorów – jest ich bardzo dużo (według niektórych nawet za dużo). Urzekają surowymi, prastarymi murami, zwykle o dobrych kilkaset lat starszymi od zabytków w naszej części świata. Mają bardzo skomplikowane rozplanowanie przestrzenne i można się w nich zgubić (co jest raczej przyjemne, bo w ten sposób odkrywa się nowe zakamarki). I – co ważne – nikt nie ma nic przeciwko fotografom. Poniżej scenki z kilku ormiańskich klasztorów:
—
—
—
—
—
—
—
Specjalność Armenii to chaczkary, czyli misternie rzeźbione stele z krzyżami – nagrobne lub upamiętniające jakieś wydarzenie:
—
Jeszcze jeden atut klasztorów to fakt, że większość z nich zbudowano w pięknych miejscach:
—
Najbardziej znany pod tym względem jest Chor Wirap (powyżej), dla którego majestatyczne tło stanowi sam Ararat. Górę można też fotografować z ruin katedry Zwartnoc, jeśli załatwi się wstęp przed wschodem słońca, tak jak ja to zrobiłem:
Mniejszym bratem biblijnego wulkanu jest Mały Ararat, którego wierzchołek stanowi dogodny wskaźnik dla lokalnych winiarzy (kiedy przyprószy go pierwszy śnieg, należy zacząć zbiory winogron):
Ararat leży dziś poza granicami Armenii, a najwyższym szczytem kraju jest często kryjący się w chmurach Aragac. Na jego zboczach wznoszą się posępne ruiny zamku Amberd:
Bliżej Erywania, na trasie do klasztoru Geghard, można znaleźć ciekawe, „piszczałkowe” formacje skalne, zwane Kamienną Symfonią:
Warto też odwiedzić wschodnią Armenię, chociaż to już dłuższa podróż. Niemal na obrzeżach Górskiego Karabachu znajduje się opuszczona wioska Chndzoresk, której mieszkańcy żyli w pieczarach wydłubanych w miękkiej skale, niczym w tureckiej Kapadocji. Opuszczono ją zaledwie kilkadziesiąt lat temu. Dziś można tu dojść po efektownie przerzuconym nad kanionem wiszącym moście:
A eksploracja samych pieczar to nie lada frajda:
W tej części Armenii jest też kamienny krąg Zorac Karer, uformowany w czasach prehistorycznych (do końca nie wiadomo w jakim celu). Fajnie się go fotografuje pod wieczór:
I nocą, kiedy kamienie stanowią świetny pierwszy plan dla Drogi Mlecznej:
Tyle Armenii. Jutro ruszam z grupą fotograficznych zapaleńców do Tajlandii, Kambodży i Laosu. Tam też będzie pięknie…
2 odpowiedzi na “Fotograficzny rajd po Armenii”
Już się zakochałam w Armenii, Sławku zachwycające zdjęcia.
Dziękuję Ci bardzo 🙂