Antalya, 19.08.2015, 21.37
– Tata, czemu ciągle latasz samolotami, a nas nie zabierasz? Dawno nigdzie nie byliśmy.
– Eee, bo tatuś ma taką pracę…
– To w takim razie kiedy mi naprawisz zawias w drzwiach? A ze mną kiedy pograsz w Farmera? A kiedy wreszcie będzie naprawiony komputer?
– Dobra, lecimy!
I tak znaleźliśmy się w Antalyi. Pierwszym pomysłem było coś na zachód, ale promocyjne bilety na turecką rivierę okazały się być nie do przebicia. Antalya nic się nie zestarzała (ostatnio część z nas była tu dekadę temu), a temperatury przypominają te z Bangkoku sprzed miesiąca. Za nami trzy meczety, trzy kebaby, ileś soków, pasjonujący melodramat w oryginale i zupełnie przyzwoity zachód słońca ze skarpy nad zatoką. Jutro bierzemy samochód. Po Turcji jeszcze nie jeździłem…
A fota na górze to widok starówki autorstwa mojej córki. Dobra robota, horyzont prościutki 🙂
2 odpowiedzi na “Dziennik podróży”
A komputer się naprawi Wuja skleroza zapomniał obiecuje jeszcze w tygodniu go odebrać ;-)))))
To nie miał być przytyk 😉