Można być za Kołem Podbiegunowym i nie zobaczyć zorzy przez wiele dni. W końcu jednak się uda: jeśli nie za pierwszym, czy drugim razem to na pewno za kolejnym. Można uprawiać inny rodzaj fotografii nocnej i polować na spadające meteory. Czasem złapie się ich kilka, czasem kilkanaście, jak miałem przyjemność podczas naszego pleneru w Rogalinie niecałe dwa lata temu (zapraszam na kolejny). Rzadko jednak zdarza się sfotografować aurorę i meteor za jednym zamachem…
Taka sztuka udała mi się w czasie niedawnej zorzowej sesji na Lofotach. Określenie „udało się” jest jak najbardziej adekwatne: akurat fotografowałem zorzę, kiedy w kadr wleciał mi meteor. Nie jest on może jakiś specjalnie spektakularny (widać go w ciemniejszym miejscu nad górą, nieco z lewej), ale radochę mi zrobił. Lepszych zdjęć zorzy też zrobiłem pewnie z dziesięć podczas tej szalonej nocy. Ale tu mam dwa w jednym: szach i mat!
Jeśli ktoś ma ochotę na wspólne polowanie na aurorę (i może jakiś meteor), zapraszam już za rok: szykujemy aż cztery wyjazdy i to każdy inny…
3 odpowiedzi na “Dwa szczęścia naraz”
To się nazywa być w czepku urodzonym 😉
Piękny to czas magicznych zórz. Warto było czekać tyle lat, by móc na własne oczy doświadczyć tego niesamowicie spektakularnego zjawiska. Dziękuję
Faktycznie mieliście szczęście z tą pogodą 🙂 Polecam się!
To się nazywa być w czepku urodzonym 😉 Piękny czas magicznych zórz . Warto było marzyć i doswiadczyc tego na własne oczy. Dziękuję