Obudziłem się grubo wcześniej, jak zwykle kiedy mam wstać na wschód słońca. Wstać? A może nie wstać? Kontrast między ciepłym łóżkiem a wściekłym mrozem na zewnątrz przechylał szalę na tę drugą stronę. Prognoza pogody była jednak bardzo precyzyjna: mróz i zero chmur. Na dodatek o tej porze roku wschód słońca przypada mniej więcej na godzinę 8.00 – nie trzeba wstawać o jakiejś barbarzyńskiej 3.30. Nie było argumentów, trzeba było się spionizować. Na szczęście jak już wstanę to włącza mi się tryb wańka-wstańka – nie muszę pić żadnych kaw ani nic konsumować. Od razu ready to action 🙂
Termometr w samochodzie pokazywał zewnętrzną temperaturę –16°C. Wewnętrzna była podobna, ale drapanie szyb nieco mnie ogrzało. Trasa przebiegła bez zakłóceń i pół godziny przed wschodem słońca stawiałem już drona na ubitym śniegu (w zasadzie powinno być „stawiałem dron”, ale język ewoluuje i poprawna forma brzmi zupełnie niedzisiejszo).
Nie zawiodłem się. Połączenie bieli śniegu i kolorów na niebie zawsze mnie kręciło. Mroźny wschód był zarazem delikatny i subtelny, dzięki czemu mogłem zrobić całkiem sympatyczne zdjęcia. Poderwałem drona (dron) cztery razy, wypstrykałem się ze wszystkich baterii, odmroziłem czubki palców i zadowolony z życia wróciłem na śniadanie.
2 odpowiedzi na “Dron Wielkopolska, czyli bardzo zimny wschód”
BAJKOWE widoki, świetnie uchwycone i zatrzymane. Można się nimi zahipnotyzować.
Dziękuję serdecznie