Rok 2013 upłynął mi pod znakiem wyjazdów. Co prawda większość z nich to były dość krótkie wyskoki i gros czasu i tak spędziłem w domu, ale tak właśnie lubię.
Zaczęło się, dość tradycyjnie, od ITB, czyli największych turystycznych targów na świecie, które w pierwszej połowie marca odbywają się w Berlinie. Jak zawsze, wystawiały się tu prawie wszystkie kraje świata i robiły wszystko, żeby przyciągnąć gości do swoich stoisk:
Dobry miesiąc później wsiadłem w samolot i po dłuuuuugim locie (a w zasadzie czterech lotach) wylądowałem w Limie, a kilka następnych tygodni spędziłem na objeździe Peru i Boliwii. Na zdjęciu pancerny Land Cruiser przemierzający boliwijskie Altiplano:
Potem tydzień przerwy i fotowyprawa do Gruzji. Jeżdżące po Kaukazie terenowe minibusy Delica nie wyglądają tak pancernie jak Land Cruisery, ale nie należy dać się zwieść. Nie dość, że dowiozły nas do Uszguli (gdzie niektórzy zajęli się tresowaniem groźnych psów), to jeszcze potrafiły jeździć po tamtejszych ulicach (fakt, że nie po wszystkich – te bardziej gówienkowe musieliśmy pokonywać per pedes).
W wakacje wyjeżdżają wszyscy, więc ja trochę przystopowałem. Wybraliśmy się tylko rodzinnie do Berlina, gdzie trafiliśmy na falę upałów. Było goręcej niż wcześniej w Limie i niż później w Casablance i Addis Abebie. Na szczęście można było się schronić pod ocalałym fragmentem Muru Berlińskiego:
Potem następny szybki wyskok – na Morawy. Polecono mi, żebym chodził po polach i robił zdjęcia. Więc chodziłem i robiłem – w końcu są większe perwersje…
We wrześniu miałem przyjemność wziąć udział w warsztatach foto na ziemi świętokrzyskiej, ale było tam tak egzotycznie, że nie śmiem pokazywać zdjęć 🙂 Wkrótce potem pojechałem w Dolomity i do Wenecji, żeby przygotować teren pod fotowyprawę, która odbędzie się w czerwcu 2014:
A potem zaczął się jesienny maraton. Październik to niezapomniana C.K. Fotowyprawa. Superpogoda, superatmosfera i superkadry. Z takich wyjazdów nie chce się wracać. Byliśmy m.in. w Austrii, gdzie można było znaleźć kapitalistyczną świnię:
Tydzień przerwy i fotowyprawa do Maroka. Pogoda w kratkę, superatmosfera i superkadry. Niestety, z tego wyjazdu też trzeba było wrócić, na szczęście nie widocznym na zdjęciu grand taxi:
Tydzień przerwy i Etiopia. Tym razem nie fotowyprawa, ale za to na trzy tygodnie. Dwa pierwsze, na północy kraju, to rewelacja. Ostatni, dzikie południe, to hard core, po którym leżałem dziesięć dni prawie bez czucia. Poruszaliśmy się czym się dało, np. dłubankami pływającymi po rzece Omo (jak się kuca to niebezpiecznie się przechyla, jak się usiądzie to szlachetna część ciała nabiera wody):
To był niezapomniany rok. Ciekawe jaki będzie następny. Wszystkim Czytelnikom życzę wspaniałych wypraw i niezapomnianych kadrów w 2014 roku!
6 odpowiedzi na “Co za rok!”
I Tobie również. Tyyyle wypraw…. tyle świetnych miejsc… nie za dobrze Ci?? 😉
Zawsze może być lepiej 😉
za dobrze …. zdecydowanie za dobrze mu!
ale wszystkiego co najlepsze w 2014 🙂
Wzajemnie! To Tobie dobrze – rozbijasz się po weselach 🙂
No … robienie ślubu w kiecce i na szpilach to niezłe wyzwanie 😛