Czarny Ląd, jak wiadomo, nie należy do najłatwiejszych celów podróżniczych i lepiej nie zaczynać od niego przygody z „poza Europą”. W Ghanie, do której bardzo mądrze poleciałem w porze deszczowej, miałem świadomość, że każdy żrący mnie moskit (a było ich pełno) może oznaczać malarię. Na granicy z Togo ghańscy pogranicznicy powiedzieli mi na odchodnym „take care”. W Burkina Faso pierwszym człowiekiem, którego zobaczyłem, był niewidomy zarażony tzw. rzeczną ślepotą (Onchocerciasis jeśli dobrze pamiętam), roznoszoną przez muchy, które i mnie gryzły. Do Maroka wjeżdżałem niespełna tydzień po samobójczym zamachu w Marrakeszu.
A Etiopia? Nuda panie, nic się nie dzieje 🙂 No dobra, krótko przed moim przedfotowyprawowym rekonesansem był napad na turystów w Kolinie Danakilskiej, ale ten region ma się do centralnej części kraju jak Krym do Rzymu (albo Rzym do Krymu). W wielu miejscach Etiopia jest bezpieczniejsza od Polski, a już na pewno dotyczy to tzw. northern circuit, czyli trasy z Addis Abeby do Lalibeli, Aksum, Gonderu, Bahyr Dar i w góry Semien. Na ulicach samej stolicy czułem się bardziej komfortowo niż w Poznaniu – nikt w tamtejszych zaułkach nie przyglądał mi się z bezczelnym zainteresowaniem: dać w mordę czy nie? Choć oczywiście w najciemniejsze zaułki nie chodziłem. Etiopskie drogi i bezdroża przemierzyłem z moją mamą – to chyba daje najlepsze pojęcie o tym, jakie mam zdanie na temat bezpieczeństwa w tym kraju.
Fotograficzne walory Etiopii są powszechnie znane: wymienione wyżej Lalibela, czy góry Semien, to unikaty na skalę światową. Te piękne miejsca zamieszkują piękni ludzie, na szczęście dość chętnie pozujący do zdjęć. W łodzi na jeziorze Tana poznałem Miguela – hiszpańskiego fotografika młodego pokolenia, który jeździ po świecie robiąc ludziom niesamowite portrety w stylu renesansowych malarzy. Być może spotkamy go też w czasie naszej fotowyprawy: jest zafascynowany urodą Etiopczyków i jesienią zamierza zorganizować studio w jednym z miejsc, które odwiedzimy.
A do wyprawy już coraz mniej czasu. Ci, którzy jeszcze się nie zapisali, mogą to zrobić tutaj. W jednym z najbliższych wpisów zamieszczę mini-słownik polsko-etiopski, który każdy uczestnik będzie musiał przyswoić 😉
2 odpowiedzi na “Afryka dla początkujących”
Ale fantastyczne zdjęcie dotąd ukrywałeś! To drugie oczywiście. Stonowałbym lewy dolny róg, ale kadr jest fantastycznej urody. Będziemy tam?
Tam po prostu jest tak ładnie 🙂 Dokładnie w tym miejscu nie będziemy, bo trzeba byłoby kilka godzin drałować pieszo. Ale będziemy na tej samej grani, kawałek dalej na południe. W zasadzie będzie to nawet lepsze miejsce, bo będziemy biwakować tuż przy krawędzi, więc będzie szansa i na kadry późnowieczorne i nocno-astronomiczne i świtańcowe (ściana pod biwakiem ma wystawę wschodnią). Żeby zrobić powyższe zdjęcie musiałem dwie godziny zasuwać po górach przed świtem (zdobywając przy okazji szacunek miejscowych pasterzy, którzy dopiero wstawali gdy wracałem do bazy). Oprócz skałek, wcześnie rano powinniśmy też tam spotkać endemiczne koziorożce abisyńskie, których całkowitą populację ocenia się na raptem pół tysiąca.