Dachstein to najbliższe polskich granic alpejskie pasmo górskie z prawdziwego zdarzenia. Najłatwiej się tu dostać przez Pragę, Czeskie Budziejowice i Linz. Z noclegiem nie ma problemów: w podgórskich wsiach są biura informacyjne kierujące do hoteli, pensjonatów lub kwater. W tych bardziej znanych na zewnątrz stoją infomaty (telewizorki wyświetlające informacje m.in. o noclegach) sprzężone z bezpłatnymi telefonami, z których można zadzwonić do wybranego obiektu. Region znany jest z gigantycznych jaskiń, prehistorycznej kopalni soli i miasta-pocztówki Hallstatt nad rajskim jeziorem. No i z samych gór – a te to już konkret: wyszczerzone zęby skalne wyglądają prawie jak Dolomity, a najwyższy masyw, Hoher Dachstein (2995 m n.p.m.), oblewa autentyczny lodowiec (niestety coraz mniejszy).
Bywałem tu już i mam jak najlepsze wspomnienia. Dziś postanowiłem zrobić sobie lajtową trasę i wspiąć się na szczyt Grosser Donnerkogel (raptem 2055 m n.p.m.). W mini-przewodniku przy mapie było napisane, że trasa jest leicht. Niemieckim władam nieco lepiej niż mój kot arabskim, więc uznałem, że oznacza to szlak łatwy. Pewnie taki był dla lokalnych babć z kijkami, które śmigały po skałach zwinnie jak kozice. Ja zaprezentowałem kondycję komputerową i wolałbym tego tematu nie rozwijać. Sama trasa jest nietypowa: za trudna na wygodny marsz i za łatwa, żeby nazwać ją turystyczno-wspinaczkową. Na szczęście nieprzyjemne wejście wynagrodził mi widok ze szczytu na najwyższe partie Dachsteinu (widoczne za butami) oraz towarzystwo czeskich alpinistów i alpinistek (najmłodsza na oko lat 9), którzy zdobyli górę w trochę inny sposób niż ja.
Do następnego wpisu!
Kategorie
2 odpowiedzi na “Grosser Donnerkogel”
bardzo fajny pomysł na kadr 😀
Mogłem trochę obciąć sztruksy 🙂