Latem Tatry są koszmarnie zatłoczone – na co bardziej popularnych szlakach można odnieść wrażenie, że nie zeszło się z Krupówek. Na szczęście są też mniej popularne, jak np. zielony, wiodący Doliną Olczyską.Ma ona swój wylot w Jaszczurówce, kawał drogi od centrum Zakopanego. Nie prowadzi też do żadnego spektakularnego miejsca (choć można tędy wejść na Wielki Kopieniec – według mnie jeden z najlepszych punktów widokowych w całych Tatrach). Te dwa fakty sprawiają, że nigdy nie ma tu tłoku i można w spokoju nacieszyć się okolicznościami przyrody. Tak się miło składa, że najciekawsza jest dolna część doliny, w odległości krótkiego spaceru od Jaszczurówki. Przybiera formę wąskiego wąwozu, przypominającego najładniejsze partie Doliny Kościeliskiej, tylko bez takich efektownych ścian skalnych. Tuż obok drogi płynie Olczyski Potok, z brzegami porośniętymi upajająco pachnącym lepiężnikiem (ten zapach zawsze będzie mi się kojarzył z Tatrami). Ma nietypową genezę: wpływa nagle w tzw. Wywierzysku Olczyskim, największym w całych polskich Tatrach (do 6 tys. litrów na sekundę!). Wyżej dolina jest sucha i można tam spotkać drzewa bardzo egzotyczne w Tatrach, czyli sosny zwyczajne.
Ostatnio wybraliśmy się tu o ciekawej porze. Było tuż po serdecznej tatrzańskiej ulewie i dolina na całej długości parowała, oddając powietrzu nadmiar wilgoci. Poziom wody w potoku wzrósł znacząco i nabrała ona lekko ziemistego koloru, jak w Amazonce. Późna pora dnia i ciemne chmury sprawiły, że można było eksperymentować z długim czasem naświetlania zdjęć bez nakładania szarych filtrów. To była jedna z najprzyjemniejszych wycieczek w czasie całego naszego pobytu w Tatrach – znacznie przyjemniejsza niż przepychanie się przez ludzkie mrowisko na Krupówkach godzinę później.