Podczas fotowyprawy do Etiopii będziemy fotografować dżelady. To pewne. Żyją tylko w tym kraju, ale w górach Semien jest ich tyle, że ze spotkaniem nie będzie problemu. Niekiedy pasą się w stadach po kilkaset sztuk i w ogóle nie przejmują turystami (oczywiście jeśli zachowanie tych ostatnich nie odbiega od normy, a normą jest kucanie z aparatem w garści). Co ciekawe, potrafią ich odróżnić od miejscowych, za którymi raczej nie przepadają – szczególnie za dziećmi, rzucających w nie często kamieniami. Najlepsze zdjęcia dżelad można zrobić wczesnym rankiem, gdy wynurzają się zza krawędzi przepaści (śpią na skałach chroniąc się przed drapieżnikami) i pięknie oświetlają je ukośne promienie słoneczne. Choć akurat wtedy lepiej za bardzo się nie zbliżać. Małpa nie ma możliwości szybkiej ucieczki i może zrobić się nerwowa.
W środku dnia najbardziej typowa czynność dżelad to siedzenie w trawie i posilanie się jej pędami: jedzą tylko rośliny, a ponieważ nie są one zbyt kaloryczne, muszą to robić niemal bez przerwy. Niekiedy monotonię urozmaicają kłótnie – wtedy małpy wrzeszczą, gwiżdżą i ganiają się po skałach, wymachując rękami. Mają wyjątkowo bogaty repertuar słów i potrafią nimi określić około trzydziestu obiektów (w tym człowieka i psa).
Szefem stada jest samiec dominujący, łatwo rozpoznawalny po jaskrawoczerwonym znamieniu na klatce piersiowej. Jego władza jest jednak pozorna: wystarczy, że podpadnie towarzyszącym mu damom i mogą go zrzucić z piedestału w ciągu jednej chwili. A chętnych na to miejsce nie brakuje…
Następny wpis będzie za grubo ponad tydzień. Proszę o cierpliwość jeśli nie będę odpowiadał na komentarze ani ich autoryzował.