Arizona? Nie. Utah? Nie – wciąż jesteśmy w Hiszpanii. Rezerwat przyrody Bardenas Reales to kolejna “jedyna” pustynia w Europie. Chyba najpiękniejsza. Bardziej przypomina tereny z westernów niż pejzaże Starego Kontynentu. Zorganizowana jest też po amerykańsku: najpierw jest centro de visitantes, a potem robi się kółeczko samochodem (albo rowerem, wtedy jest więcej dostępnych miejsc). Symbolem parku jest pagór widoczny na zdjęciu. Niedaleko jest świetne miejsce widokowe na największe zgrupowanie ostańców. Kiedy tam dojeżdżałem, pomyślałem sobie, że przydałaby się drabina, żeby lepiej ogarnąć pierwszy plan. Za kolejnym zakrętem zobaczyłem pełno technicznych furgonetek i faceta z wielką lustrzanką na wysokiej drabinie.
– Przepraszam, tu się robi profesjonalne zdjęcia reklamowe – zastąpił mi drogę jeden techniczny – mamy idealne światło, więc czy mógłby pan nie wjeżdżać w kadr?
Idealne światło to będziecie mieli za pół godziny – pomyślałem, po czym wjechałem w kadr i pojechałem dalej.
Pół godziny później próbowałem coś porzeźbić przy zachodzie słońca, a po powrocie do hotelu zobaczyłem jak wygląda samochód po pustynnej akcji. Nie powiem jak, bo ograniczam brzydkie słownictwo. Ciekawe co powiedzą w wypożyczalni…
“Czekając na światło” – jestem na punkcie widokowym na najlepiej w Hiszpanii zachowane mury obronne. Romańskie, a wyglądają jakby powstały dekadę temu. Widocznie klimat im sprzyja. To zupełnie odwrotnie niż meczety w Bani (Burkina Faso), które wyglądają jakby miały się rozlecieć, a powstały w 1979 r. Wczoraj była Kordoba (super), a dzisiaj Toledo (super tylko z daleka). Na punkcie widokowym na mury są ze mną trzy młode Japonkokoreanki, robiące sobie szalone słitfocie.
Kończę bo zapaliły się mury…
Tarifa, 28.09.2014, 23.25
Jestem na samym południu. Z szosy niedaleko hotelu widać marokańskie wybrzeże w okolicach Tangeru. Jakoś tak się złożyło, że Maroko poznałem znacznie wcześniej niż Andaluzję i mam z nim same miłe wspomnienia. Tym przyjemniej jest na nie patrzeć przez Cieśninę.
A jutro będę się taplał w mokradłach – największych w Europie, więc jest w czym się taplać.
Dziś pocztówka z Przylądka Kocicy. U jego stóp z morza wyrasta grupa zdradliwych skałek zwanych Syrenami.
Torrevieja, 22 września 2014, 22.40
– W Torrevieja nie padało od kwietnia zeszłego roku – poinformowała nas właścicielka bungalowów (narodowości polskiej) na południe od Alicante – taki mamy mikroklimat.
– A Ta burza co nadchodzi?
– Eee, nic z tego nie będzie.
Od tej rozmowy minęły dwie godziny. Burza krążyła, krążyła i w końcu jak nie przy…
Znaczy do dwóch moich znajomych dołączył ich trzeci brat, Indianin Burzowa Twarz. Howgh! 😀
Droga do Alicante, 22 września 2014, 15.50
Dziesięć dni temu Włochy, teraz Hiszpania. Niby podobne języki, ale komunikacyjnie czuję się jakbym wjechał z polnej drogi na autostradę. Zdecydowanie bardziej mi leży ten język. Za to pogoda zbliżona. Leje jak w Toskanii. To chyba normalne? Na szczęście barmanka w knajpie mówi “mañana mejor”. Zobaczymy. Jadę do Andaluzji, sprawdzić czy mają tam ładne plenery. W miarę dostępu wifi będę zamieszczał notatki z postępów akcji.
2 odpowiedzi na “Notatki z podróży”
Mogłeś odpowiedzieć: – Przepraszam ale tu sie robi profesjonalne zdjęcia podróżnicze 🙂 Służbowo. A pan mi tu jakieś furgonetki wstawił i to mi psuje ponadczasową kompozycję 🙂
No tak, mogłem też ułożyć furgonetki na kształt litery S i obsadzić je cyprysami 🙂