Wyspy Kanaryjskie kojarzą się z beztroskimi wakacjami (to dobrze) i wczasowiczami w dużych ilościach (to już trochę mniej dobrze). Bardziej wtajemniczonym kojarzą się też z pięknymi, bardzo różnorodnymi krajobrazami (a to już bardzo dobrze – szczególnie dla tych, którzy lubią te krajobrazy uwieczniać na zdjęciach).
Dzisiaj skupimy się na Gran Canarii – najbardziej urozmaiconej wizualnie wyspie archipelagu. Miałem przyjemność odwiedzić ją „zimą”, kiedy powietrze jest najchłodniejsze i najbardziej przejrzyste. Cudzysłów jest jak najbardziej na miejscu: w styczniu panują tu temperatury między krótkim rękawem a lekką bluzą. Istotny jest fakt, że o tej porze roku większość obiektów obsługujących podróżników normalnie funkcjonuje – to nie północne wybrzeże Morza Śródziemnego, zabijane na zimę dechami.
Gran Canaria, mimo swoich rozmiarów, ma owalny, kompaktowy kształt, dzięki czemu łatwo można ją zwiedzić zatrzymując się na nocleg w jednym albo dwóch miejscach. To świetna informacja dla tych, którzy chcieliby spędzić tu fotograficzny tydzień.
Zróbmy sobie małą wycieczkę po tym miniaturowym kontynencie.
Najciekawszym przyrodniczo miejscem na południowym krańcu wyspy są wydmy Maspalomas:
Piaszczyste wzgórza zajmują obszar ponad 400 ha i – mimo bliskości ośrodków turystycznych – stanowią cenną ostoję przyrody. Do ich fotografowania przyda się teleobiektyw, wycinający z pejzażu najciekawsze kadry (zdjęcie powyżej i poniżej):
Przyda się też szeroki kąt, którym można sfotografować efektowne ripplemarki na pierwszym planie:
Południowe wybrzeże to nie tylko wydmy. Są tu też urocze miejscowości, na czele z Puerto Mogan, gdzie kwitną kwiaty i miłość…
Dzięki autostradzie w kilkadziesiąt minut można dotrzeć na wschodnie wybrzeże, do miejsca zwanego La Garita. Jest tu niewielki przybrzeżny basen, do którego podczas przypływu ocean wtłacza masy wody, tworząc kilkusekundowe kaskady. Warto przybyć na wschód słońca, ale koniecznie trzeba uważać, żeby nie zostać porwanym przez fale:
Dłuższa jazda autostradą doprowadzi na północne wybrzeże. Warto spędzić tu trochę czasu eksplorując co ładniejsze zatoczki. W niektórych można trafić na zielone jeziorka, niezwykle kontrastujące z wodami Atlantyku (i z chmurami, które na szczęście akurat były na niebie podczas naszej wizyty):
W głębi wyspy też jest ciekawie. Wtajemniczeni fotografowie chętnie odwiedzają niewielki wąwóz, który nasuwa skojarzenia z południowym zachodem Stanów Zjednoczonych:
–
Wyżej w górach przekonujemy się dlaczego warto przylecieć na Gran Canarię na początku roku. Całe zbocza porośnięte są migdałowcami, o tej porze roku obsypanymi białym kwieciem. Te drzewa w porze kwitnienia w przeszłości inspirowały malarzy, w tym samego Van Gogha. Znał się chłop na rzeczy:
–
–
–
I w końcu docieramy na najwyższe szczyty. Symbolem Gran Canarii jest Roque Nublo (1813 m n.p.m.) – drugi najwyższy masyw na wyspie, zwieńczony charakterystycznymi ostańcami:
Korzystna lokalizacja sprawia, że można tu fotografować zarówno o wschodzie, jak i zachodzie słońca. Ten pierwszy ma tę przewagę, że jest tu wówczas zupełnie pusto:
W okolicy szczytu nie brakuje innych motywów, zarówno bliskich…
… jak i dalekich, wśród których króluje budząca się do życia Teneryfa:
To jeszcze jeden atut zimy – latem niska przejrzystość powietrza sprawia, że sąsiadka Gran Canarii jest zwykle niewidoczna.
Teneryfę widać też z Pico de las Nieves (1949 m n.p.m.), najwyższego miejsca na wyspie. Na szczyt wjeżdża się samochodem, a w pobliżu znajduje się punkt widokowy na postrzępione okno skalne, Roque Nublo i właśnie Teneryfę w tle:
–
I nie tylko na nie:
W górach Gran Canarii jest mnóstwo innych miradores (punktów widokowych), a do większości z nich można wygodnie dojechać. Poniżej kilka kadrów z szeroko pojętych okolic Roque Nublo i Pico de las Nieves:
–
–
Na deser wracamy znowu nad ocean, a dokładniej na zachodnie wybrzeże wyspy. Klify są tu najwyższe, a plaże najbardziej fotogeniczne (choć dostanie się do niektórych wymaga sporego zachodu).
Poniżej Playa de Aldea, akurat łatwo dostępna, na której można ćwiczyć rozbryzgi wody na kamieniach:
To jedna z piękniejszych plaż na wyspie. Uchylając rąbka tajemnicy powiem, że w przygotowywanej właśnie wyprawie fotograficznej będziemy tu o zachodzie słońca, czyli w najlepszej porze do robienia zdjęć.
Inne plaże w tych stronach w niczym nie ustępują powyższej:
–
–
Skoro już zacząłem to dokończę: fotograficzna wyprawa na Gran Canarię jest w planach i to mocno zaawansowanych. Warto być na bieżąco…
8 odpowiedzi na “Inne oblicze Kanarów”
Piękna zachęcająca relacja, pozdrawiam
Dziękuję 🙂
Sławku, ale to nie z wakacji z rodziną? Czy są tak cierpliwi?
Cuda pokazujesz
Właśnie chcę pokazać, że Kanary to nie tylko leniwe wakacje…
Mistrz obiektywu i mistrz pióra .
Dziękuję 🙂 Obiektywów było kilka 😉
Ale miła niespodzianka 🙂 Bardzo fotogeniczna wyspa.
Tak, jest co tu robić.